Prawne konsekwencje różnych metod konsensusu w publicznych blockchainach
Ocena prawna danego zjawiska zawsze wymaga ustalenia stanu faktycznego. Im precyzyjniej jesteśmy w stanie opisać to, co chcemy poddać analizie prawnej, tym większa szansa na osiągnięcie kompletnych i poprawnych wniosków prawnych. To jeden z powodów, dla których praca prawnika w świecie nowych technologii jest trudnym, choć fascynującym zadaniem. W szybko zmieniającej się rzeczywistości technologicznej kluczowa jest umiejętność uchwycenia i zrozumienia najistotniejszych prawnie faktów w danych okolicznościach, przy świadomości, że mogą one dynamicznie się zmieniać.
Niezbędne jest również śledzenie rozwoju nowych technologii i nieustające badanie, czy zmiana technologiczna nie wpływa na poprzednio wyciągnięte konkluzje prawne. Jest to wyzwanie również dla ustawodawcy, który zwłaszcza w ostatnich latach jest zmuszony stanowić prawo pośród lawiny innowacji. Coraz większy sens ma zatem postulat neutralności technologicznej prawa, które nie powinno wszak dezaktualizować się przy każdej nowej technologii.
W wielu przypadkach blockchain stanowi wręcz podręcznikowy przykład szybko rozwijającej się technologii zaskakującej nas wszystkich. Jej historia zaczęła się od bitcoina, postrzeganego często jako enfant terrible świata finansów. O możliwościach blockchaina poza bitcoinem zaczęto mówić dopiero po kilku latach od jego powstania. Nie można wykluczyć, że próby przyjęcia restrykcyjnych regulacji kryptowalut w tamtym czasie mogłyby znacząco zahamować ten nurt innowacji.
Wciąż zresztą jest to zasadna obawa, ponieważ nie zawsze dobrze rozumiane są związki kryptowalut z zastosowaniami blockchainów, nawet tymi niefinansowymi. Publiczne i otwarte (permissionless) blockchainy ze względu na konieczność posiadania mechanizmów ekonomicznych umożliwiających ich decentralizację najczęściej mają u swych podstaw kryptowalutę jako natywną jednostkę rozliczeniową. Regulacja kryptowalut – na podstawie wąsko ujętych faktów na temat blockchaina – może mieć zatem znacznie dalej zakrojone skutki dla wielu zastosowań tej technologii.
Praktycznego przykładu dostarczają nam przyjęte kilka miesięcy temu w Polsce regulacje, które – motywowane chęcią przeciwdziałania praniu pieniędzy z użyciem kryptodóbr – mogą hamować rozwój wszelkiego rodzaju zastosowań blockchaina, w których mamy do czynienia z transferem lub wymianą tokenów.
Z tych powodów nie powinny nam umykać zmiany technologiczne w świecie blockchaina, które mogą nas zmusić do rewizji utartych sposobów rozumowania o prawnych aspektach tej technologii. Niewątpliwie jednym z przyjmowanych już wręcz automatycznie przekonań o kryptowalutach i blockchainie jest sposób osiągania konsensusu w tych zdecentralizowanych sieciach. Każda osoba, która bliżej zetknęła się z kryptowalutami, wie o miningu, czyli – w uproszczeniu – jednocześnie sposobie potwierdzania transakcji w sieci Bitcoin (oraz większości innych publicznych blockchainów) oraz metodzie kreowania („wydobywania”) nowych bitcoinów przez tzw. górników, często z użyciem potężnych maszyn o ogromnej mocy obliczeniowej.
Taki sposób funkcjonowania Bitcoina wynika z użycia określonej metody osiągania konsensusu w zdecentralizowanej sieci, zwanej Proof-of-Work (PoW). PoW stanowi jedną z praktycznych i skutecznych odpowiedzi na trudne pytanie o to, jak zapewnić konsensus dotyczący wspólnej wersji rzeczywistości (np. stanu posiadania danej wartości) w otwartej i rozproszonej sieci.
Jak wiemy, mining ma wiele wad. W swej aktualnej postaci prowadzi do pewnego stopnia centralizacji sieci, w której tylko wybrane podmioty dysponujące kosztownym sprzętem i dostępem do taniej energii elektrycznej mogą uczestniczyć w potwierdzaniu transakcji. Z kolei niesamowicie wysokie zużycie energii elektrycznej przez sieć Bitcoina stawia pytania o ekologiczne koszty funkcjonowania sieci.
Istnieją jednak również inne metody osiągania konsensusu. Najpopularniejszym konkurentem PoW jest Proof-of-Stake (PoS), który umożliwia branie udziału w potwierdzaniu transakcji poprzez stake, czyli swoisty depozyt kryptowaluty umożliwiający głosowanie nad zawartością kolejnego bloku w łańcuchu bloków. PoS potencjalnie zmniejsza ryzyko centralizacji, jest przyjaźniejszy dla środowiska i bardziej bezpieczny. Najpopularniejsze obecnie blockchainy drugiej generacji, umożliwiające m.in. tworzenie smart kontraktów, używają lub mają zamiar używać metod osiągania konsensusu w rodzaju PoS.
Czy PoS może zmienić prawny sposób myślenia o blockchainach? Moim zdaniem tak. W o wiele większym stopniu unaocznia on nam społeczny charakter blockchaina, w którym o realizacji określonych transakcji nie decydują bynajmniej prawa matematyki, ale konkretne podmioty (choć jest ich wiele, są rozproszone, a w dodatku mechanizm systemu powinien zapewniać, że nikomu nie opłaca się oszukiwać oraz że jest to łatwo wykrywalne). Niektóre prominentne sieci odchodzą od zasady code is law i przyjmują wyraźne uprawnienia dla podmiotów potwierdzających transakcje do ich cofania, w razie gdy np. zostały dokonane niezgodnie z zakładaną intencją (np. w wyniku oszustwa). Do tego dochodzi wdrażanie kontraktów rikardiańskich (łączących tradycyjne prawo i kod). Może się więc okazać, że prawnicy znajdą w blockchainie wiele punktów zaczepnych, których obecnie niejednokrotnie brakuje.
Możemy być pewni, że to dopiero początek prawniczego bólu głowy. Różnorakich blockchainowych eksperymentów z konsensusem będzie coraz więcej. Prawnicy muszą obserwować szybko zmieniającą się rzeczywistość i adaptować swoje instrumentarium prawne do nowych okoliczności. Jak pisałem w 2015 r. w tekście o blockchainie, „Bitcoin otworzył spektrum możliwości oraz prawniczą puszkę Pandory”. Wiele wskazuje na to, że zawartość tej puszki jeszcze nie raz nas zaskoczy.
Jacek Czarnecki