W to mi graj

O niektórych zagrożeniach modelu freemium w działalności startupowej na przykładzie sprawy „Wojna Czołgów"

Pędzisz gładką nawierzchnią drogi, z łatwością wchodząc w zakręt. Uśmiechasz się z satysfakcją, spoglądając kątem oka na wyprzedzanego Fernando Alonso, który nerwowo opiera się na kierownicy, zagryzając zęby, i wtedy... kończy ci się paliwo. Czar pryska – możesz albo odczekać na poboczu – wygwizdany przez świst mijających cię aut, albo kupić paliwo. I tu – nad tabletem, nad smartfonem zapada decyzja – zostać w modelu freemium czy przejść do płatnego modelu premium.

Tak ma się to do gier. Freemium to jednak model szeroko stosowany w innych produktach i usługach (np. Skypie czy poczcie gmail), atrakcyjny również dla działalności startupowej. Rzecz polega na tym, że produkt lub usługa dostępne są za darmo. Niemniej jednak, aby uzyskać pewne funkcje lub niektóre wirtualne dobra, wymagane jest wykupienie wersji premium lub dokonanie mikropłatności. Niewątpliwą zaletą freemium jest stosunkowo łatwe pozyskiwanie użytkownika. W końcu wizja darmowego produktu lub usługi jest atrakcyjna dla większości klientów. Promując jednak tego rodzaju produkt lub usługę łatwo można naruszyć przepisy chroniące interesy konsumentów.

Przekonał się o tym jeden z polskich deweloperów gier, reklamując grę na telefony komórkowe „Wojna Czołgów". Sprawa trafiła do Prezesa UOKiK.

Na czym polega gra? Gracz wciela się w dowódcę czołgu, który układa strategię mającą na celu wyeliminowanie czołgów przeciwnika i zdobycie nowych terytoriów. Poszerza strefy wpływów, zdobywając kolejne stopnie wojskowe i coraz bardziej zaawansowaną technologicznie broń. Rozgrywki prowadzone są w trzech trybach. Tryb „Kampania" jest trybem podstawowym, bezpłatnym – gracz w jego ramach wykonuje zadania i buduje swoją potęgę. Tryb „Manewry" jest dostępny bezpłatnie wyłącznie dla graczy już posiadających odpowiedni stopień wojskowy, natomiast tryb „Poligon" umożliwia rozgrywki wieloosobowe na jednym telefonie i jest dostępny wyłącznie odpłatnie. Niektóre funkcje gry mają ograniczony limit czasu, np. ustawienia parametrów wystrzału. Limity te można zlikwidować, korzystając z nieobowiązkowej, odpłatnej opcji gry.

W grze dostępna jest wirtualna waluta, za którą nabywa się wyposażenie i broń. Może być ona zdobywana bezpłatnie (m.in. dzięki stoczeniu zwycięskich bitew) lub odpłatnie – z wirtualnego bankomatu, co wymaga wysłania wiadomości SMS pod wskazany w aplikacji numer. Koszt SMS-a zależy od puli wirtualnej waluty, jaką użytkownik chce pobrać jednorazowo. Chciałoby się powiedzieć – typowy model freemium.

Prezesowi UOKiK nie chodziło jednak o zastosowanie modelu freemium, ale o to, w jaki sposób grę reklamowano. Deweloper zamieszczał reklamy prasowe i wysyłał wiadomości SMS/MMS.

W reklamie prasowej posługiwał się informacją o treści „WOJNA CZOŁGÓW SMS WJ9 NA NUMER 8064 ZA DARMO". Prezes UOKiK stwierdził, że taki anons w sensie dosłownym jest prawdziwy. Faktycznie, konsument ma możliwość wysłania bezpłatnego SMS-a na wskazany numer, aby zamówić grę. Możliwe jest również nieodpłatne zamówienie aplikacji gry korzystanie z niej w określonym trybie, tj. „Kampania" lub „Manewry". Niemniej jednak Prezes UOKiK uznał, że dobór informacji i sposób ich prezentacji mógł kształtować mylne wyobrażenie przeciętnego konsumenta o rzeczywistych warunkach korzystania z gry, tj. sugerować, że korzystanie z gry jest całkowicie bezpłatne – „za darmo". Przeciętny konsument mógł uznać, że zwrot „ZA DARMO!" odnosi się nie tylko do bezpłatnego charakteru wiadomości SMS, którą należy wysłać pod wskazany numer telefonu, aby zamówić grę, ale również samego korzystania z gry. Zwrot „ZA DARMO!" zamieszczony został równolegle do nazwy gry, przy czym druga część nazwy gry, tj. słowo „CZOŁGÓW" i słowo „DARMO!" wyrażone zostały czcionką tego samego rozmiaru. Biorąc pod uwagę rozmiary boksów reklamowych dotyczących gry (ok. 5,3 cm x 2,4 cm), konsument nie był w stanie przesądzić, że zwrot „ZA DARMO!" dotyczy tylko i wyłącznie ceny wiadomości SMS.

W wiadomościach SMS/MMS deweloper umieszczał informację o treści: „GRATULACJE: dostajesz grę ZA DARMO! Wojna Czołgów czeka na Ciebie m. wapster.pl/wojnaczolgoW. Wiadomości te trafiały do osób zarejestrowanych w należącym do dewelopera serwisie Wap.Ster, które jednak nie były użytkownikami gry „Wojna Czołgów". Zdaniem Prezesa UOKiK również ten przekaz reklamowy mógł wprowadzać w błąd i sugerować, że z gry można korzystać bez ponoszenia jakichkolwiek kosztów. Świadczyła o tym nie tylko treść przekazu, ale także forma graficzna, np. wyróżnienie zwrotów: „GRATULACJE" i „ZA DARMOi". Zwrócono także uwagę na okoliczność, że zakwestionowany komunikat przesyłany był do osób, które korzystają z innych produktów i usług oferowanych przez tego samego dewelopera (np. bramek SMS, tapet, dzwonków, gier itp.). Zdaniem Prezesa UOKiK fakt ten wzmacniał u nich przeświadczenie, że bezpłatna gra może być dodatkowym bonusem za korzystanie z innych produktów i usług tego przedsiębiorcy.

Prezes UOKiK uznał obie ww. praktyki za naruszające zbiorowe interesy konsumentów. Sugerowały, że gra jest w całości bezpłatna. Użytkownik nie został poinformowany, że na którymś etapie rozgrywki może spotkać się z opłatą. Ponieważ deweloper zmienił przekaz reklamowy zamieszczany w prasie, Prezes UOKiK stwierdził zaniechanie stosowania pierwszej praktyki. Nakazał natomiast zaniechanie stosowania drugiej z opisanych powyżej praktyk i nałożył na dewelopera gier karę pieniężną – łącznie za obie praktyki – w wysokości prawie 40 tys. zł.

Sprawa nie jest nowa, ponieważ decyzja Prezes UOKiK zapadła 20 czerwca 2012 r. (sygn. RPZ-61/24/11 JM, decyzja nr RPZ 11/2012). Warto jednak do niej wrócić ze względu na wyrok Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (SOKiK) z 30 maja 2014 r. utrzymujący w mocy ww. decyzję. Wyrok nie jest jeszcze prawomocny. Niemniej jednak zarówno decyzja Prezesa UOKiK, jak i wyrok SOKiK wpisują się w światowy trend zmierzający do zapewnienia ochrony konsumentom korzystających z usług w modelu freemium. Chodzi zwłaszcza o zapewnienie rzetelnej i pełnej informacji o kosztach produktu lub usługi, zniwelowanie automatyzmu opłat wewnątrz aplikacji oraz ułatwienie komunikacji użytkownika z deweloperem.

Oczywiście biznes prowadzony w modelu freemium wymusza konieczność dotarcia do jak największej liczby użytkowników, aby zapewnić optymalizację przedsięwzięcia i utrzymać jego rentowność. Stosunkowo niewielu klientów zdecyduje się przecież na wykupienie płatnych opcji produktu lub usługi. Szacuje się, że jest to ok. 2-5% użytkowników freemium. Dlatego wybierając model skutecznej promocji i tworząc przekaz reklamowany, warto konstruować go tak, aby być atrakcyjnym dla klienta... i mało atrakcyjnym dla UOKiK.

 

Poprzedni wpis
Bo jeśli nie licencja, to co?
Następny wpis
„Smart contracts" – nadchodząca rewolucja dla prawa