BŁĄD 451: Strona niedostępna ze względów prawnych
Czy dostawcy dostępu do internetu można nakazać zablokowanie konkretnej strony internetowej?
Blokowanie stron internetowych jest ostatnio popularnym środkiem zwalczania naruszeń prawa, zwłaszcza w kontekście ochrony praw autorskich. Wystarczy przejrzeć orzeczenia z kilku ostatnich miesięcy. Pod koniec maja sąd w Tel Awiwie nakazał izraelskim dostawcom dostępu do internetu („ISP” – Internet Service Provider) zablokowanie dostępu do serwisu, w którym można było oglądać filmy i seriale bez zgody uprawnionych przy wykorzystaniu protokołu BitTorrent. Poszedł tym samym w ślady brytyjskiego High Court, który niecały miesiąc wcześniej wydał bardzo podobny nakaz. Niedługo później sąd ten nakazał też brytyjskim ISP zablokowanie dostępu do portali, które udostępniały e-booki bez zgody uprawnionych.
Jednak powyższe środki spotykają się również z krytyką ze względu na nieprzejrzystość procesu ich stosowania, brak wyraźnego wskazania przyczyn blokad oraz negatywny wpływ na wolność słowa (mówi się wręcz o cenzurze). Brytyjska organizacja pozarządowa, Open Rights Group, postuluje nawet wprowadzenie specjalnego „błędu 451” w protokole HTTP, który byłby wyświetlany użytkownikowi odwiedzającemu zablokowaną stronę wraz z odniesieniami do odpowiednich orzeczeń sądowych. Wybrany numer nie jest przypadkowy – pojawia się on w tytule dystopijnej powieści Raya Bradbury’ego 451° Fahrenheita [1] jako temperatura, w której zaczyna się palić papier (w świecie powieści posiadanie i czytanie książek jest zakazane).
Wiele technik, niska skuteczność?
Niezależnie od powyższych zarzutów często kwestionuje się także skuteczność blokowania stron. Z raportu “Site Blocking” to reduce online copyright infringement (opracowanego w 2010 r. przez Ofcom, brytyjskiego regulatora rynku telekomunikacyjnego) wynika, że pod pojęciem „blokowania stron internetowych” kryje się tak naprawdę bardzo wiele rozwiązań technicznych. Blokowanie może polegać na przykład na blokowaniu adresów URL (wpisywanych w przeglądarce internetowej, np. http://www.strona.pl/), w tym także adresów odsyłających do konkretnej treści (np. http://www.strona.pl/podstrona/plik.pdf) – taka blokada jest bardzo precyzja, lecz także kosztowna i trudna do wdrożenia. Innym sposobem jest zablokowanie domeny wykorzystywanej przez stronę internetową (np. strona.pl) lub powiązanego z nią adresu IP (np. 123.45.678.90), czego rezultatem jest jednak uniemożliwienie dostępu do wszystkich stron działających pod daną domeną lub adresem, niezależnie od legalności treści (to tzw. overblocking).
Ofcom podkreśla w raporcie, że wprowadzenie powyższych rozwiązań to nie tylko koszty dla ISP, ale też niekiedy konieczność chwilowego zatrzymania systemów zapewniających nieprzerwany dostęp do internetu. Zazwyczaj odbywa się to jedynie w zaplanowanych terminach, co może znacząco opóźnić wprowadzenie blokady. Jednocześnie środki te nie są całkowicie skuteczne, bowiem mogą być łatwo ominięte na wiele sposobów, zarówno przez właściciela strony, jak i klienta ISP. Zapewne jednak, napotkawszy blokadę, przynajmniej część użytkowników zrezygnuje z dalszych prób odwiedzenia strony.
Blokowanie a prawo unijne
Jeśli chodzi o prawne aspekty blokowania stron internetowych, to warto zwrócić uwagę przede wszystkim na art. 8 ust. 3 dyrektywy InfoSoc [2](dotyczącej praw autorskich) oraz art. 11 zd. 3 dyrektywy Enforcement [3] (dotyczącej egzekwowania praw własności intelektualnej). Na podstawie tych przepisów podmioty praw wyłącznych mogą żądać, aby sąd wydał nakaz lub zakaz przeciwko pośrednikowi, który sam nie dopuszcza się naruszenia praw własności intelektualnej, lecz jego usługi są wykorzystywane w tym celu przez stronę trzecią.
W poświęconym temu zagadnieniu wyroku z 27 marca 2014 r. w sprawie C-314/12 UPC Telekabel (pisaliśmy już o nim tutaj) Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wskazał, że z usług ISP (tj. dostępu do internetu) niewątpliwie korzystają jego klienci, gdy przeglądają strony, na których są bezprawnie udostępniane utwory. Sędziowie przyjęli, że można wtedy mówić także o korzystaniu z tych usług przez właściciela takiej strony (w rozumieniu cytowanych przepisów), choćby nie miał on żadnych powiązań z ISP. Stąd TSUE wyprowadził wniosek, że ISP można nakazać zablokowanie strony, przy czym środek ten nie musi nawet być całkowicie skuteczny. Wystarczy, by utrudnił klientom ISP dostęp do strony i poważnie zniechęcił ich do podejmowania prób uzyskania takiego dostępu. TSUE przyjął także, że nakaz nie musi określać konkretnych metod blokady, których dobór można pozostawić ISP. Rozwiązanie to spotkało się z krytyką jako stwarzające dla ISP dużą niepewność, bowiem zastosowanie środka zbyt słabego oznacza niewykonanie orzeczenia sądu (co może np. grozić karami pieniężnymi), zaś środek zbyt mocny (blokujący dostęp do treści zgodnych z prawem) może skutkować odpowiedzialnością cywilną wobec użytkowników.
Warto też wspomnieć o uczynionym w powołanych dyrektywach wyraźnym zastrzeżeniu, że ich przepisy nie naruszają postanowień dyrektywy o handlu elektronicznym [4], a w szczególności art. 12-14 wyłączających odpowiedzialność pośredników. Te przepisy wprost jednak zezwalają na nakazanie pośrednikowi (np. ISP) przez sąd lub organ administracyjny, by przerwał naruszenia lub im zapobiegł. Nakaz powinien być jednak zgodny z systemem prawnym państwa członkowskiego, co oznacza, że art. 12-14 dyrektywy o handlu elektronicznym (i implementujące je przepisy krajowe, np. art. 12-14 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną [5]) nie stanowią same w sobie podstawy do wprowadzenia takich środków.
Krajowe środki przeciwko ISP
Warunkiem zastosowania środków przewidzianych w art. 8 ust. 3 dyrektywy InfoSoc oraz art. 11 zd. 3 dyrektywy Enforcement jest ich implementacja do prawa krajowego. W wyroku z 12 lipca 2011 r. w sprawie C‑324/09 L’Oréal przeciwko eBay (pisaliśmy już o nim tutaj) TSUE wyraźnie stwierdził, że państwa członkowskie mają obowiązek umożliwić wydanie nakazów zobowiązujących pośredników nie tylko do zaniechania teraźniejszych naruszeń, lecz także do zapobiegania przyszłym naruszeniom. Jednak przepisy prawa autorskiego [6] oraz prawa własności przemysłowek [7] nie odnoszą się wprost do kwestii wydawania nakazów przeciwko pośrednikom, którzy nie naruszają praw wyłącznych (pomijając tzw. roszczenie informacyjne).
Jako jedną z możliwych podstaw zastosowania blokady można natomiast rozważyć art. 439 k.c. [8], zgodnie z którym ten, komu wskutek zachowania się innej osoby zagraża bezpośrednio szkoda, może żądać, aby osoba ta przedsięwzięła środki niezbędne do odwrócenia grożącego niebezpieczeństwa. Zachowaniem innej osoby byłoby tutaj świadczenie usług przez ISP, zaś niezbędnym remedium – blokada. Wydaje się jednak, że samo działanie ISP nie powoduje bezpośredniego zagrożenia szkodą, utożsamianego w doktrynie z wysokim prawdopodobieństwem jej zaistnienia. Usługa dostępu do internetu ma bowiem charakter neutralny i może być wykorzystywana na wiele sposobów, podobnie jak np. usługi pocztowe – bezprawnie zwielokrotnione utwory można przecież przesyłać także listownie. Większość autorów zgadza się też, że adresatem roszczenia prewencyjnego z art. 439 k.c. może być jedynie podmiot mogący ponosić w przyszłości odpowiedzialność za szkodę, bowiem jedynie od niego można wymagać przeciwdziałania jej powstaniu. W przeciwnym wypadku można by kierować roszczenie prewencyjne właściwie przeciwko każdemu. Mając na uwadze powyższe argumenty, należy przyjąć, że art. 439 k.c. nie może stanowić podstawy nałożenia obowiązku blokowania, chyba że odpowiedzialność za naruszenie można przypisać samemu ISP.
Znacznie więcej możliwości daje natomiast art. 180 ust. 1 prawa telekomunikacyjnego [9], który jednak dotyczy tylko sfery obronności i bezpieczeństwa państwa. Przyznaje on m.in. Policji, ABW oraz CBA uprawnienie do żądania od przedsiębiorcy telekomunikacyjnego, takiego jak ISP, niezwłocznego zablokowania połączeń telekomunikacyjnych lub przekazów informacji, a nawet umożliwienia tym służbom samodzielnego dokonania takiej blokady. Zastosowane środki mogą polegać również na zablokowaniu stron internetowych. Żądanie blokady może dotyczyć tylko połączeń mogących zagrażać obronności, bezpieczeństwu państwa oraz bezpieczeństwu i porządkowi publicznemu. Ocena nie należy jednak do ISP, który najpierw musi niezwłocznie zastosować się do otrzymanego żądania, zaś dopiero później może je kwestionować w postępowaniu sądowoadministracyjnym.
Podsumowując, w prawie polskim, przynajmniej w kontekście postępowania cywilnego, trudno znaleźć podstawę do nakładania na ISP występujących wyłącznie w roli pośredników (nie dokonujących naruszenia praw wyłącznych) obowiązku blokowania stron internetowych, co jednak nie oznacza, że uprawnieni są bezradni. Nadal mogą oni chronić swoje interesy, występując bezpośrednio do operatorów stron, przede wszystkim w ramach procedury usunięcia treści bezprawnych (notice and takedown).