InteliLex przyśpieszy pracę prawników
Rozmowa z Karolem Kłaczyńskim, Agnieszką Poteralską, Arturem Tanoną i Maciejem Zalewskim – członkami zespołu, który zajął pierwsze miejsce w polskim etapie Global Legal Hackathonu.
JZM: Wygraliście polski etap Global Legal Hackathonu rozwiązaniem, które sami określiliście jako „wtyczka do Worda”, ale które ma szansę realnie usprawnić pracę prawników. Na czym polega wasz pomysł?
Karol Kłaczyński: InteliLex daje szybki dostęp do bazy wiedzy dokumentowej, która powstała w danej organizacji. W rozmowach z prawnikami często przewija się ten problem. Ta wiedza jest, została wypracowana, ale jej szukanie jest czasochłonne i nieefektywne. InteliLex pomaga tę efektywność zwiększyć.
Agnieszka Poteralska: Jako prawnicy pracujemy na znacznej liczbie dokumentów. Mamy w swoich bazach ogromne ilości umów i pism procesowych. Znalezienie fragmentu, który przydałby się w nowym dokumencie, jest czasochłonne. Postanowiliśmy to zautomatyzować.
InteliLex w trakcie pisania podpowiada fragmenty – punkty, ustępy czy paragrafy – które możemy jednym kliknięciem wkleić w nasz tekst. Nie musimy ich pisać na nowo ani przeklejać z wcześniej stworzonego dokumentu, który trzeba by najpierw odszukać.
Ktoś mógłby powiedzieć, że wystarczy mieć wzory czy szablony. Ale w przypadku skomplikowanych, kilkudziesięciostronicowych kontraktów nie możemy pracować na gotowych wzorach, natomiast zdarza się, że pewne postanowienia się powtarzają lub są zbliżone. InteliLex ułatwia korzystanie z nich oraz daje możliwość ich edycji z uwzględnieniem potrzeb każdej indywidualnej sprawy.
Czy wasz produkt ma być dostarczany z jakąś bazą klauzul, czy ma się uczyć tego, co jest u klienta?
Karol: Na razie chcemy wykorzystywać istniejącą bazę danej organizacji. Zewnętrzne bazy wiedzy to ewentualnie pomysł na przyszłość. Póki co chcemy rozwiązać problem rozproszonej i nieuporządkowanej wewnętrznej bazy wiedzy, do której dostęp jest trudny i czasochłonny.
Agnieszka: Poza tym nasze rozwiązanie ma wspierać styl danej kancelarii. Nie proponujemy niesprawdzonych wzorów z internetu, tylko lepsze wykorzystanie tego, co prawnicy kancelarii sami stworzyli i sygnują własnym autorytetem i nazwiskiem.
Artur Tanona: InteliLex pozwoli zachować unikalność pracy prawnika i kancelarii. Nie dojdzie do sytuacji, w której wszystkie umowy o roboty budowlane w Polsce będą wyglądały tak samo; użytkownik będzie korzystał przede wszystkim z know-how zgromadzonego przez siebie i swoją kancelarię.
Ale dane słowo kluczowe – jak powód czy pozwany – może pojawiać się w tysiącach akapitów, które napisała dana kancelaria.
Karol: Oczywiście. Ale wpisując kolejne słowa, zawężamy wyniki do tych najbardziej użytecznych w danym kontekście.
Mnie się w waszym pomyśle bardzo podoba potencjał dla odbiorcy tekstów prawnych. Bo jeśli prawnik ma korzystać z jakiegoś zbioru tekstów, to te teksty można dopracować tak, że będą zwięzłe i zrozumiałe.
Maciej Zalewski: Do tego też pewnie przysłuży się nasz produkt. Nasze rozwiązanie może być rozwijane na wiele różnych sposobów; potrzebujemy tylko trochę czasu, żeby to zbadać.
Gdy tego słucham, pomysł wydaje się oczywisty. Ale jak się wpada na coś takiego?
Agnieszka: Jedną z inspiracji była obserwacja programistów przy pracy. Programiści mają autouzupełnianie komend, bo napisanie całego kodu ręcznie zajęłoby bardzo dużo czasu. I pomyślałam, że chciałabym pracować tak samo, bo to bardzo przyspieszyłoby pracę prawników, z korzyścią dla kancelarii i ich klientów.
Maciej: Ja miałem bardzo podobne przemyślenia. Ostatnie trzy lata pracowałem jako prawnik, a od niespełna dwóch lat uczę się programować. Brakowało mi tej funkcjonalności, gdy pisałem np. umowy.
Agnieszka: Zresztą zebraliśmy taką informację zwrotną. Ktoś, kto widział nasze rozwiązanie, mówił: „gdybym to miał, ile to by mi ułatwiło”. Więc chyba wszyscy zmagamy się z podobnym problemem.
To by pokazywało, że na takie pomysły wpadają ludzie z pogranicza, znający dwa światy.
Karol: Dlatego właśnie są potrzebne imprezy takie jak Hackathon, gdzie dwa światy się spotykają i zaczynają ze sobą rozmawiać. Wtedy się okazuje, że narzędzia, które wykorzystuje jeden świat, mogą być zastosowane w drugim świecie.
Agnieszka: To jest świetna platforma wymiany wiedzy. Spotykają się programiści, prawnicy, ludzie z innych branż i weryfikują swoje założenia. Na przykład prawnicy, mówiąc, że potrzebują jakiegoś narzędzia, muszą zweryfikować, czy w ogóle da się je stworzyć.
Przyszliście na Hackathon już z gotowym pomysłem i zespołem?
Karol: To był jeden z kilku pomysłów. Z ich puli wybraliśmy ten, który chcemy realizować, który wydał nam się najlepszy, najbardziej potrzebny. A przyszliśmy z zalążkiem zespołu. Ja, Aga i Tomek (jeden z naszych programistów) znaliśmy się już wcześniej, a na etapie tworzenia zespołów dołączyły do nas cztery osoby.
Agnieszka: Powstał świetny, interdyscyplinarny zespół, co bardzo pomogło nam w budowaniu i produktu, i prezentacji, i strategii sprzedażowej. Każdy wniósł swoją perspektywę. Ja jestem prawniczką, mieliśmy dwóch prawników/programistów, łączących kompetencje prawnicze i IT, dwóch stricte programistów i dwie osoby mających kompetencje biznesowo-produktowo-marketingowe.
Bo co trzeba przedstawić na Hackathonie?
Maciej: Najlepiej pełną propozycję biznesową. Nie tylko działające oprogramowanie, ale produkt, który można by zaoferować na rynku.
Karol: Należy zaproponować jakieś rozwiązanie, najlepiej jeśli faktycznie powstanie w trakcie Hackathonu. Niektóre zespoły prezentowały raczej ideę niż działający prototyp, ponieważ nie wszystkie zespoły miały programistów, więc trudno im było cokolwiek stworzyć.
Agnieszka: Przy czym należy zaznaczyć, że powstawały głównie dwie kategorie projektów: komercyjne i prospołeczne.
Czyli uzgadniacie pomysł, zaczyna się Hackathon i co dalej? Jak przebiega praca?
Agnieszka: To było bardzo ciekawe doświadczenie. Jak rozdzielić zadania w zespole, który właściwie się nie zna. Jak zarządzić tą grupą. Ale zrobiliśmy to dosyć sprawnie. Okazało się, że jesteśmy bardzo zgraną drużyną. Każdy miał swoje zadanie i je wykonywał, nie było żadnych konfliktów. Wykonaliśmy sporo pracy w pierwsze dwa dni, więc w niedzielę mogliśmy się już szykować do prezentacji.
Karol: Prototyp udało nam się stworzyć w trakcie samego wydarzenia. Tu duże ukłony w stronę kolegów, którzy zajmowali się programowaniem: Tomka, Ignacego, Artura i Maćka, którzy bardzo dobrze skoordynowali prace. Byli z różnych obszarów technologicznych, co z jednej strony było utrudnieniem, ale z drugiej strony powodowało, że mają różne perspektywy i różne umiejętności. Każdy wybrał to, w czym czuje się najlepiej, i pracował nad swoją częścią. Dużo było komunikacji: jak komu idzie, czy nie potrzebuje pomocy. Dzięki temu praca była bardzo efektywna.
Pracowaliście intuicyjnie czy stosowaliście jakąś modną metodologię typu agile?
Agnieszka: To był agile improwizowany. Nasza praca z założenia była zwinna.
Karol: W tak krótkim czasie nie trzeba było stosować żadnych frameworków czy metodologii. Wystarczyło podejście: „dzielimy się pracą i ruszamy”. I wyszło to bardzo naturalnie. Każdy wykorzystał najlepiej swoje umiejętności. Byliśmy interdyscyplinarnym zespołem, więc każdy robił to, co najlepiej potrafił.
Maciej: Idealnie się dopełniliśmy. Nie brakowało nam nikogo i nikt nie był zbędny.
Karol: Nawet kiedy była chwila przestoju, każdy sam znajdował sobie zadania. Na przykład porozmawiał z mentorem o naszym pomyśle i okazało się, że coś warto zmienić. Mentorzy bardzo nam pomogli – zadając trudne pytania albo próbując zrozumieć, jaka jest nasza wartość biznesowa. Okazało się na przykład, że nasz produkt rozwiązuje inny problem, znacznie ważniejszy niż ten, który widzieliśmy na początku.
Mnie zaskoczyło, że tak mało czasu mija od pomysłu do realizacji.
Maciej: Mała grupa zmotywowanych ludzi ma znacznie mniejszą inercję niż duża korporacja.
Agnieszka: Poza tym rozumieliśmy ten problem.
Karol: I Agnieszka, która jest prawniczką, i Maciej i Artur, którzy mają doświadczenie zarówno prawnicze, jak i programistyczne, widzieli potrzebę wprowadzenia tego rozwiązania w codziennej pracy prawnika. Z kolei Tomek i Ignacy, którzy są programistami, widzieli potencjał, że to się faktycznie da zrobić. Jarek z kolei dostrzegł ogromną wartość biznesową. To wszystko bardzo mocno nas motywowało.
I udało wam się utrzymać tempo pracy?
Maciej: Chyba nawet przyspieszyliśmy.
Karol: Każdy mały sukces coraz bardziej nas napędzał. Sami byliśmy zaskoczeni tym, jak szybko udało nam się osiągnąć pierwsze efekty.
Agnieszka: Dużo dawała też informacja zwrotna. Mamy profil na LinkedInie, na Facebooku, osoby z branży prawniczej komentowały, że przydałoby im się takie rozwiązanie. Więc czuliśmy, że robimy coś, co jest faktycznie potrzebne. Ta energia nas tak niesie od Hackathonu, że się nie zatrzymujemy.
Polecacie innym udział w Hackathonie?
Agnieszka: Oczywiście. Tu się dzieją rzeczy, które w przyszłości będą czymś naturalnym. Dlatego warto to obserwować i brać w tym udział. Wiele pomysłów, które pojawiły się na hackathonach na całym świecie, już jest wdrażanych. Zmierzamy w stronę automatyzacji, digitalizacji, optymalizacji i to jest dobre miejsce, żeby tego zaznać.
Karol: Poza tym Hackathon skupia osoby żywo zainteresowane szeroko rozumianym legaltechem. W rozmowach o pomysłach i problemach uczestnicy i mentorzy zadają sobie nawzajem pytania, które ukierunkowują tok myślenia. To świetne miejsce, żeby poznać takich ludzi i ich sposób myślenia, doświadczenia, może nawet nawiązać kontakty biznesowe.
Agnieszka: Mentorzy wspierali drużyny w procesie od pomysłu do prezentacji. Wymyślić coś to jedno, a przedstawić jurorom – to zupełnie coś innego. My też się zderzyliśmy z takim problemem. Wydawało nam się, że mamy świetny pomysł na zaprezentowanie naszego rozwiązania, a okazało się, że powinniśmy pójść w inną stronę.
Karol: Przekazali nam też sporo wiedzy. Dla ludzi, którzy pracują z projektami czy produktami w IT, pewne rzeczy są oczywiste, ale fajnie jest je sobie odświeżyć. Z kolei osoby, które nie mają z tym styczności, zyskały sporo przydatnej wiedzy – jak tworzyć produkt, jak stosować lean canvas czy design thinking. Prezentacje były naprawdę ciekawe.
Maciej: Fajnie też było zobaczyć, że prawnicy są otwarci na zmiany. Są ciekawi, co można poprawić, jakie zmiany wprowadzić i co wartościowego może wyniknąć z zastosowania nowych technologii.
A czy z waszych obserwacji wynika, że kogoś brakuje na Hackathonie?
Maciej: Programistów.
Karol: Zdecydowanie. U nas akurat było ich odpowiednio dużo, ale w kilku zespołach w ogóle ich nie było. I te zespoły mogły przedstawić tylko ideę, nie produkt.
Agnieszka: Zabrakło wtedy tego przecięcia dwóch światów. Ale były też zespoły złożone z samych programistów i tam był problem z aspektem biznesowym i sprzedażowym. Żeby stworzyć produkt, potrzebna jest interdyscyplinarność.
Artur: Niezwykle ważny był też sposób zaprezentowania, czym jest inteliLex i co może zmienić w pracy prawnika. Dotychczas nie miałem świadomości, jak skrupulatnie trzeba zaplanować kampanię informacyjną dotyczącą produktu (nawet dwudniową kampanię). Bez wsparcia Karola i Jarka, którzy się tym zajmowali, pewnie napisalibyśmy dobry kod, ale nie zmierzalibyśmy tam, dokąd teraz idziemy.
Myślicie, że to jest przyszłość: prawnicy współpracujący z programistami, albo wręcz prawnicy będący zarazem programistami?
Maciej: Moim zdaniem tak. Widzę przede wszystkim trzy obszary, które wpłyną na pracę prawnika: automatyzacja, sztuczna inteligencja i blockchain. Wydaje mi się, że aby sprawnie poruszać się w tych obszarach, współpraca z programistami jest niezbędna. Nie potrafię powiedzieć, czy prawnicy będą musieli programować, ale jestem przekonany, że prawnicy, którzy będą to robić, bardzo dobrze odnajdą się na rynku.
Karol: Ja bym się odniósł jeszcze do tego, o czym podczas Hackathonu mówił mec. Krzysztof Wojdyło: prawo obecnie staje się coraz bardziej rozległe. Jego egzekucja jest coraz bardziej kosztowna i długotrwała, a czasem wręcz niemożliwa ze względów technicznych. Sąd albo nie może podjąć pewnych decyzji, albo ich podjęcie trwa bardzo długo, przez co ludzie rezygnują z dochodzenia swoich praw. Dlatego samo prawo może ulec automatyzacji, a wtedy prawnik też będzie musiał być programistą, żeby choćby tworzyć smart kontrakty i rozumieć, w jaki sposób działają. Generalnie jest coraz mniej sfer życia, w których da się uciec od oprogramowania i digitalizacji. Prawo też się przed tym nie ustrzeże.
Maciej: Krzysztof powiedział też, że prawo przekracza zdolności percepcyjne człowieka. Człowiek nie jest już w stanie ogarnąć prawa swoim umysłem. Dlatego mamy nadzieję, że z pomocą technologii pomożemy prawnikowi, tak by percepcyjne objęcie prawa stało się łatwiejsze. I samo prawo dzięki technologii ma szansę stać się bardziej przyjazne, przystępne, otwarte.
Artur: Gdy myślimy o digitalizacji, widzimy zwykle superalgorytmy, które będą toczyć między sobą spory prawne w imieniu klientów. A wydaje mi się, że jest też bardziej przyziemna perspektywa. Obecnie, gdy jako programista widzę, że coś jest powtarzalne, tworzę po prostu zapis sekwencji w postaci skryptu, który wykonuje te czynności za mnie. Dzięki temu mogę poświęcić czas na bardziej twórcze i wymagające działania.
Wykorzystywanie tego typu narzędzi nie jest powszechne w branży prawniczej. Kiedyś miałem spisać dane kontaktowe tysiąca spółek – dane były rozsiane na różnych stronach internetowych i w różnych formatach. Niby proste zadanie, ale bardzo czasochłonne. Na szczęście już wtedy uczyłem się programować i mogłem za pomocą kilkunastu komend w konsoli zebrać i ustrukturyzować te dane. Im mniej takich zadań do ręcznego wykonania, tym lepiej.
A na razie, jak rozumiem, szykujecie się na finały w Nowym Jorku.
Karol: Tak, teraz to jest dla nas priorytet. Nakręciliśmy właśnie krótki spot promocyjny, który będziemy wysyłać na eliminacje. Spędziliśmy na planie cały dzień, ale świetnie się bawiliśmy. Mamy nadzieję, że nasza praca zostanie doceniona, bo jesteśmy na zaawansowanym etapie. To nie jest tylko pomysł, ale funkcjonujące narzędzie.
Maciej: Liczymy na to, że w maju będziemy mogli je zaprezentować w Nowym Jorku.
Agnieszka: Chcielibyśmy przy okazji bardzo podziękować organizatorom Hackathonu, mentorom, uczestnikom, którzy nas wspierali, zespołowi filmowemu Tribekk i firmie Sollers Consulting, której biuro posłużyło jako plan filmowy, oraz wszystkim, którzy wspierają nas na co dzień, choćby w mediach społecznościowych. No i dziękujemy jurorom, że uwierzyli w nasz pomysł.
Trzymamy kciuki.
Rozmawiała Justyna Zandberg-Malec